czwartek, 29 sierpnia 2013

Z serii ciekawe zapowiedzi: Sara Shepard "Gra w kłamstwa"



gra-w-klamstwa

Autor: Sara Shepard
Tytuł: Gra w kłamstwa
Oryginalny tytuł: The lying game
Seria: Gra w kłamstwa
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 9 październik 2013










Najgorsze w byciu martwym jest to, że niczego już nie przeżyjesz.
Nigdy więcej nie pocałujesz chłopaka.
Nigdy więcej żadnych sekretów.
Nigdy więcej plotek z dziewczynami.

Chciałam dostać coś, czego nikt inny jeszcze nie otrzymał – drugie życie.
Dzięki Emmie, mojej zaginionej siostrze bliźniaczce, mam na to szansę.

Poznaj nową książkę Sary Shepard, autorki bestsellerowej serii Pretty Little Liars.
To ekscytująca powieść o sekretach i kłamstwach, która zdobyła rzesze fanów na całym świecie. Na jej podstawie powstał serial telewizyjny The Lying Game.


Niech gra w kłamstwa się zacznie.


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

"Jakie znaczenie może mieć prawda, kiedy wokoło tyle jest cierpienia i śmierci?" - J. Baggott "Nowy przywódca"



Autor: Julianna Baggott
Tytuł: Nowy przywódca
Oryginalny tytuł: Fuse
Seria: Świat po wybuchu
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 8 maja 2013
Ilość stron: 560

Świat po Wybuchu

Nowa ziemia | Nowy przywódca | Nowe jutro







Po wydarzeniach mających miejsce w "Nowej Ziemi" Partridge, Pressia i reszta pozostają nadal poza Kopułą. Przyjaciele podzielili się na dwie grupy: Pressia wraz z El Capitanem, Helmudem i Bradwellem oraz Partridge z Lydą. Ci drudzy pozostali pod opieką Matek. Chłopak poznał już zaskakującą prawdę - wie, kto zabił jego brata i matkę, a także odnalazł siostrę, o której istnieniu nie miał wcześniej pojęcia - Pressię. Dołączył do grupy dowodzonej przez El Capitana i planuje odbić Kopułę od ojca - tyrana od wewnątrz z pomocą innych buntowników. Jednak, by tego dokonać będzie musiał się do niej udać i stanąć twarzą w twarz z największym wrogiem. Co planuje stary Willux? Czy Partrigde'owi uda się przejąć władzę lub może stchórzy i będzie dalej grzecznym Czystym żyjącym z ojcem?

Tymczasem Pressia wraz z chłopakami także nie mają przed sobą łatwego zadania. Uzbrojeni w inteligentną Czarną Skrzynkę muszą wyruszyć w daleką podróż pełną niebezpieczeństw, aby odkryć pewien sekret. Skrzynka zabrana z domu Igershipa jest kluczem do poszukiwania formuły. Czy uda im się znaleźć ją przed czasem? A może przywódca Kopuły im przeszkodzi, zagarnie ostatni składnik potrzebnej formuły i powstrzyma swoją chorobę?

Tak właśnie zapowiada się drugi tom trylogii Świat po Wybuchu autorstwa Julianny Baggott. Czy sprostał moim oczekiwaniom? Czy był dobrą kontynuacją? Raczej nie. Zaraz wyjaśnię dlaczego. 

"Fala może zwalić z nóg pojedynczą osobę i zmieść ją do morza. Ale jeśli staniemy razem, zdołamy stawić jej czoło i wyda nam się jedynie drobną zmarszczką na wodzie."

Pod względem konstrukcji "Nowy przywódca" pozostaje wierny pierwszej części. Mamy do czynienia z narratorem wszechwiedzącym, trzecioosobowym. Rozdziały są opowiadane z punktu widzenia Pressi, Partirdge'a, Lydy oraz El Capitana. Taki zabieg pozwala nam się bliżej przyjrzeć relacjom między bohaterami, ich uczuciom, wspomnieniom oraz przeżyciom. To właśnie emocje i relacje są głównymi tematami tego tomu. Walka o formułę, czy wydarzenia pomiędzy Partrigdem a Willuksem schodzą na drugi plan. 

Tak jak wspomniałam, mamy tu bardziej do czynienia z emocjami. Oczywiście, są też rozdziały, w których dzieję się ta właściwa akcja, jednak przez większość czasu dane mi było obserwować usychanie z tęsknoty Partrigde'a do Lydy czy powolne uświadamianie sobie miłości El Capitana do ... (nie zdradzę, bo byłby to za duży spoiler ;) ). Nie lubię takich rozwiązań. Gdybym miała zamiar sięgnąć po coś, gdzie główną rolę grają emocje czy przeżycia i rozmyślania, wybrałabym raczej jakąś obyczajówkę czy romansidło. A po "Nowego Przywódcę" sięgnęłam raczej ze względu zapowiadających się ciekawych wydarzeń oraz poznania niebezpiecznego świata po Wybuchu. Już tu byłam zawiedziona - akcja leżała i błagała, by jej nie dobijać. 

Język jak i styl pani Baggott pozostał niezmieniony. Opis są nadal brutalne, niekiedy pełne lejącej się krwi, zaskakują swoją prawdziwością. Tutaj należą się jej brawa. Wykreowany przez nią świat jest przerażająco prawdziwy.  Pisarka zręcznie "przeskakuje" od jednego bohatera do drugiego w poszczególnych rozdziałach. Dzięki temu możemy poznać bliżej całą grupkę i przyjrzeć się wyjątkowości niektórych postaci.

" - Tuż po Wybuchu pojawiły się inne rodzaje owadów.
- Jakie?
- Grubsze i większe od robaczków świętojańskich; przypominały raczej jarzące się błękitne motyle. Błyskały, a potem nagle znikały. Były piękne. Kiedy opuściłem dom ciotki i wuja, widziałem wszędzie konających ludzi, ale niektórzy spośród tych zdolnych jeszcze chodzić próbowali łapać te fosforyzujące żyjątka. Wyglądały jak płomyki - małe, śmigające szybko płomyki. Ja też już prawie za nimi pogoniłem, gdyż przypominały mi ojca i tamte nieskoszone łąki, ale jakaś kobieta chwyciła mnie za ramię i ostrzegła: Nie idź za nimi. Przyciąga je śmierć. Wołała te ostrzeżenia także do innych ludzi, lecz jej nie słuchali.
(...)
 - Rozumiem, dlaczego ludzie nie słuchali tamtej kobiety ostrzegającej ich przed błękitnymi motylami - oświadczyła Pressia.
 - Dlaczego?
 - Wiem, dlaczego próbowali je złapać. Pragnęli schwytać coś i zatrzymać dla siebie. Tęsknili do piękna. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Pragnęli wierzyć, że z całej tej grozy może znów powstać coś pięknego - i chcieli trzymać to w dłoniach."



Jeśli chodzi o postacie, cały czas mamy do czynienia z tymi starymi, znanymi nam z "Nowej Ziemi". Nie zmieniają się oni zbytnio, chociaż muszę stwierdzić, że zauważyłam pewną dojrzałość w poczynaniach Partirgde'a i El Capitana. Cała reszta jest dokładnie taka sama - takie samo zachowanie, popełniane błędy itd. Bohaterowie tej książki (oprócz El Capitana ;) ) byli mi kompletnie obojętni, a niech sobie giną - szczególnie nudna i bezwartościowa Lyda, która jakimś dziwnym trafem bardzo szybko zaaklimatyzowała się w obecnej sytuacji - nie obejdzie mnie to kompletnie. Nadal nie mogę się też przekonać do Bradwella, sama nie wiem czemu. Wątek jego i Pressi wydaje się taki naciągany. 

" - Kiedy pierwszy raz cię spotkałem, pomyślałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni, mimo iż wydawaliśmy się po pewnymi względami krańcowo odmienni i kłóciliśmy się. Ale teraz...
 - Co?

 - Teraz czuję, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni, lecz tworzymy siebie nawzajem - takich, jacy powinniśmy się stać."

A jak już jesteśmy przy Bradwellu, po prostu muszę wspomnieć o zakończeniu. Było ono zaskakujące, tyle, że odniosłam wrażenie, jakoby autorka sama pogubiła się już w wydarzeniach. Ostatnie 50 stron to po prostu pomieszanie z poplątaniem. Jest ono dość otwarte, pozostawia w czytelniku niedosyt. Może właśnie to było zamierzeniem autorki? Może mamy po prostu wyczekiwać z utęsknieniem trzeciego tomu?

Sama okładka też wymaga choć wspomnienia. Bardzo dobrze komponuje się z "Nową Ziemią", jest wykonana w podobnym stylu. Także elementy widniejące na niej pasują do siebie i odzwierciedlają treść. Użyte barwy przyciągają wzrok już z daleka. Uwierzcie, na żywo całość prezentuje się lepiej niż tutaj. 



Sama nie wiem, jak mogłabym uczciwie ocenić drugi tom Świata po Wybuchu. Z pewnością nie spełnił moich oczekiwań, jednak nie było aż tak źle. Uratowali to bohaterowie i opisy. Tylko dzięki nim wszystko trzyma się jakoś. Tak już bywa, że kontynuacje prawie zawsze są gorsze od poprzedniczek. "Nowa Ziemia" mnie zachwyciła, była piękną powieścią o przetrwaniu - posiadała to "coś", jednak "Nowy przywódca" gdzieś tak w drodze z umysłu autorki na papier stracił to. Wielka szkoda, bo potencjał miał ogromny. Mam tylko nadzieję, że Julianna Baggott jakoś rozwiąże ten problem i będę mogła wychwalać pod niebiosa "Nowe Jutro". 


Moja ocena: 6.5/10 (za przebywającego w Kopule Partirdge'a i mojego ukochanego El Capitana)


Za możliwość poznania kolejnej części historii Partidge'a i Pressi dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont! :)




piątek, 23 sierpnia 2013

Z serii ciekawe zapowiedzi" Orson Scott Card "Gra Endera"




gra en

Autor: Orson Scott Card
Tytuł: Gra Endera
Oryginalny tytuł: Ender's Game
Seria: Saga Endera
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 8 październik 2013










Ekranizacja kultowej powieści Orsona Scotta Carda w kinach od 1 listopada 2013 roku!

Wobec śmiertelnego zagrożenia nadciągającego z kosmosu Ziemia przygotowuje swoją broń ostatniej nadziei. Jest nią chłopiec, w którym odkryto zalążki niezwykłego geniuszu wojskowego. Czas nagli, a przyszłość dwóch cywilizacji spoczywa w rękach dziecka…

Przygody Endera będą zdobywać nowych czytelników, kiedy dziewięćdziesiąt dziewięć procent książek pójdzie w zapomnienie.
Gene Wolfe

Jedna z tych książek, które pojawiają się raz na kilka lat, kiedy autorowi udaje się tak dobrać składniki, że powstaje prawdziwy eliksir magiczny.
Lech Jęczmyk


niedziela, 18 sierpnia 2013

"Wszystko zostało już zniszczone - starte z powierzchni ziemi lub strawione przez ogień - i pozostały tylko -ciemne kałuże po czarnych deszczach" - J.Baggott "Nowa Ziemia"





Autor: Julianna Baggott
Tytuł: Nowa Ziemia
Oryginalny tytuł: Pure
Seria: Świat po wybuchu
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 9 maja 2012
Ilość stron: 472

Świat po Wybuchu

Nowa ziemia | Nowy przywódca | Nowe jutro



Świat po wojnie nuklearnej. Nic nie jest już takie jak przedtem. Ziemia, którą znamy - kina, parki, domy, miasta, państwa - nie istnieje. Wszystko zostało zniszczone, ocalała zaledwie garstka ludzi na zewnątrz oraz ci, którym udało się znaleźć na czas w bezpiecznej Kopule. Jeśli tych będących na zewnątrz w ogóle można nazwać ludźmi. Władzę przejęła Organizacja Przenajświętszej Rewolucji, panuje chaos, przerażenie i bezprawie. Trzeba walczyć o każdy kęs jedzenia, cieszyć się wspomnieniami zachowanymi sprzed Wybuchu, próbować przeżyć.

"Nasi bracia i siostry, wiemy, że tu jesteście. Pewnego dnia wyjdziemy z Kopuły i przyłączymy się do Was w pokoju. A na razie przyglądamy się Wam życzliwie z oddali".

W tym ponurym świecie żyje już prawie 16-letnia Pressia Belze wraz z dziadkiem i resztą ludzi na Gruzowisku. Przez liczne wybuchy zginęły miliony osób, a ci, którym udało się przeżyć zostali przemienieni w dziwaczne mutanty. Sama Pressia ma wtopioną w rękę głowę lalki. Musi dbać o siebie i dziadka, próbować przetrwać. Z uwagi na zbliżające się wielkimi krokami szesnaste urodziny będzie musiała ukryć się przed OPR, gdyż ta zatrzymuje wszystkie osoby, które ukończyły ten wiek, by je zwerbować do służby. Młodej Belze ani się to śni. 

Tymczasem w Kopule - istnym raju, do którego dostali się nieliczni, żyje sobie 18-letni Partridge. Jest synem Ellery'ego Willuksa - głównego dowodzącego w Kopule, choć dla Partrigde'a jest raczej tyranem niż ojcem. Chociaż nie walczy z mutantami czy nie musi obawiać się, co nastąpi jutro, jego życie wcale nie jest usłane różami. Chłopak już od jakiegoś czasu poszukuje swojej matki, która ponoć zginęła podczas Wybuchu - jak próbuje wmówić mu ojciec. Jednak Partrigde nie daje za wygraną, postanawia uciec i samodzielnie odkryć prawdę. 

Dwa różne światy, tak odmienne od siebie. Jednak łączy je ucieczka obojga bohaterów. Czy uda im się osiągnąć cel mimo czyhających niebezpieczeństw?

"Jednak wtedy, na początku, te skrawki papieru wydawały się nam drogocenne jak banknoty. Nasza nadzieja nie przetrwała długo. Zbyt wiele przecierpieliśmy."

Ostatnio wszędzie pełno książek o tematyce apokaliptycznej. Tu obcy, tam wojny, kataklizmy. Czy Juliannie Baggott udało się przebić przez stereotypowe książki z tej półki i zaistnieć? Czy poszła w pewnym sensie na łatwiznę? Chyba tak. Stworzyła i ukazała nam świat po wojnie nuklearnej, która wcale nie jest aż tak mało prawdopodobna jak nam się wydaje. Wywiązała się z tego zadania dobrze.

Akcja w tym dziele pozostawia nieco do życzenia. W sumie całość można by opowiedzieć w kilku zdaniach. Miejscami była ona wolna i przewidywalna, innym razem znowu pędziła jak szalona i nie mogłam doczekać się kolejnej strony. Jednak przez większość czasu zamiast wartkiej akcji otrzymujemy wiele opisów. Sama nie wiem, czy jest to dobre rozwiązanie.

„A teraz, kiedy znalazłem się tutaj, pojmuję, że to brzydota czyni piękne rzeczy pięknymi.”

Większość z nich była realistyczna, więc mogłam do woli przechadzać się z Partridgem po Kopule lub wraz z Pressią po Gruzowisku. Nie tylko sam świat wymaga tu wspomnienia, ale także liczne mutanty zamieszkujące go. Opisy tak działają na wyobraźnię czytelnika, że ten bez trudu może sobie wyobrazić liczne Grupony (ludzi złączonych ze sobą), Pyły (stworzenia stopione ze światem przyrody, czyli drzewami lub ziemią), Bestie (ludzi połączonych ze zwierzętami, którzy utracili swoje człowieczeństwo) i inne stworzenia napawające wręcz przerażeniem swoją realnością.

Bohaterowie tej powieści są bardzo wyraziści, czasem nużą lub wręcz przerażają swoją głupotą, lecz da się ich polubić. Narracja nie jest prowadzona z punktu widzenia Pressi czy Partridge'a. Występuje tu narrator wszechwiedzący, który opisuje nam przeżycia głównych bohaterów oraz tych bardziej drugoplanowych, czyli El Capitana i Lydy. Zwłaszcza przekonał mnie do siebie El Capitan. Jest on postacią intrygującą, brutalną i surową, z początku dość negatywną, lecz później przechodzi małą przemianę i stara się być miły dla ludzi. Nie mogę się doczekać spotkania z nim w kolejnym tomie, który już zaczęłam. Każdy z bohaterów ma własną historię i niepowtarzalny charakter, jednak porównując ich do postaci z innych książek, nie wyróżniają się specjalnie. Co mi się spodobało, prawie każdy musiał coś poświęcić dla sprawy. Nie obyło się bez brutalnych, smutnych czy radosnych scen.

"Jestem tutaj, pomyślała Pressia. Przeżywam następną chwilę, a potem kolejną. Ale kim była? Pressią Belze? Emi Imanaką? Czy jest czyjąś wnuczką lub córką? Sierotą, nieślubnym dzieckiem, dziewczyną z głową lalki zamiast dłoni, żołnierzem?"

Czytając opis, możemy się zacząć zastanawiać nad możliwym wątkiem miłosnym. Na szczęście pani Baggott oszczędziła nam go, choć możemy czuć się zaskoczeni rodzajem uczucia łączącego Partrigde'a i Pressię. Nie umiałam przekonać się do stopniowo wytwarzających się par. Nie zdobyły mojej sympatii i nic szczególnego nie znaczą ani dla mnie, ani dla całości. Po prostu gdzieś tam w tle są wątki miłosne, co w sumie mi odpowiada.
„- Miałeś trzymać się nas wyłącznie z własnej korzyści, ze swoich egoistycznych powodów - rzekła. - Mówiłeś, że masz taki powód. - Bo mam. - Jaki? - Ty jesteś moim egoistycznym powodem."

Nie jeden raz zostałam zaskoczona i nie raz też odkładałam ją, by przetrawić najnowsze wydarzenia.
Ta pozycja jest obowiązkowa do przeczytania dla moli książkowych lubujących się w apokalipsach. Jest w niej miejsce na miłość, przyjaźń, nienawiść, tajemnicę, apokalipsę, śmierć i wiele innych. Dla tego zwyczajnego człowieka mającego zetknąć się z nią, nie mającego jeszcze upodobań też jest dobra, jako wprowadzenie do gatunku. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Przyszły czytelniku, przygotuj się na silną dawkę emocji!

Moja ocena: 8.5/10


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Egmont, za co serdecznie  dziękuję!


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Książkowe postacie, które mnie irytują.


Witam moich drogich czytelników! :D

Dzisiaj zaprezentuję Wam 5 książkowych postaci (wpadłam na to dzięki postowi dot. High Five! z ulubionymi bohaterami), które mnie irytują swoim zachowaniem/działaniem/lub po prostu SOBĄ -.-
Udzieliło mi się całodzienne siedzenie przy komputerze, z racji brzydkiej pogody (nawet czytać sie odechciało :/ ), a że już strasznie mi się nudzi - stąd pomysł na zrobienie takiego rankingu.
Tak więc przed Wami, najbardziej irytująca piątka.



Bella Swan (Zmierzch)

Chyba każdy, kto czyta ten post przeczytał już "Zmierzch". Ukochana wampira była strasznie niezdarną, niepewną, niezdecydowaną, nieśmiałą i zamkniętą w sobie osobą. Zupełne przeciwieństwo prawie każdej nastolatki. Była po prostu nudną bohaterką, nie miała sobą nic do zaoferowania. I oczywiście nie przebaczę jej, że nie wybrała Jacoba ;_;






Sansa Stark (Gra o tron)

Chyba najbardziej wkurzająca ze wszystkich postaci. Niby jest ładna itp itd, ale mądrość nie chodzi raczej w parze z urodą -.-' Kochała Joffreya (właśnie, a propo Joffreya; kiedyś go nie cierpiałam, ale teraz <jestem w połowie Starcia Królów i pod koniec 2 seoznu> zaczęłam go lubić choć jest jaki jest, nie próbuję go usprawiedliwiać, bo wszyscy wiedzą jaki jest okrutny),  który obrażał Robba i chciał zabić Aryę. Do tego nazwała Roberta Baratheona "zapijaczonym królem", mówiła, że Joffrey byłby lepszym królem bo jest... DZIELNY I WALECZNY. A najlepsze było i tak jak młoda Starkówna stwierdziła, że nie cierpi jeździć konno, a kiedy po paru godzinach Joff zapytał się, czy pojechałaby z nim na przejażdżkę, odpowiedź brzmiała "Tak! Tak! Uwielbiam jeździć konno!" Żałosne -.- Ta postać razi po prostu głupotą. Musiałam się aż rozpisać.




Hermiona Granger (Harry Potter)

Ta dziewczyna irytowała mnie na samym początku serii, w 3 pierwszych tomach dokładnie. Była małą, przemądrzałą, pewną siebie, zarozumiałą, wścibską osóbką. Nie łamała żadnych zasad ani nic.. Zwykła, nudna kujonka. Na szczęście w dalszych tomach niektóre z tych cech łagodnieją (nie wiem czy odpowiednio to ujęłam, ale wiecie co mam na myśli) i da się ją już znieść. Mimo wszystkich jej dobrych czynów i pozytywnych cech - jakoś nie potrafię jej nadal polubić. Widzę przebłyski jej młodszej wersji.





Melisandre (Gra o Tron)

Chociaż dopiero co się pojawiła, już nie mogę jej znieść. Irytuje mnie niesamowicie swoim zachowaniem. I raczej nie przysporzyła sobie sympatii przez zabicie Renly'ego.










Ygritte (Gra o Tron)

Ygritte nie lubię głównie ze względu naciskania na Jona Snow. Nie rozumie słowa "Nie". Musi zdobyć wszystko, co chce i zawsze wszystko musi iść po jej myśli. Nie jest jakaś zła, ale po prostu jej nie lubię.







Aż dziwne, robiłam to zestawienie i nie przyglądałam się mu zbytnio. Wychodzi na to, że strasznie irytują mnie kobiece postacie :P Faceci z reguły są porządnymi i ciekawymi bohaterami i nie sposób się przy nich nudzić. "Gra o Tron" obfituje w wiele postaci, których nie sposób nie polubić, ale też w wiele czysto drażniących czytelnika swoim zachowaniem, jak chociażby te w.w.