poniedziałek, 15 lipca 2013

„Zainfekował umysł i zagnieździł się na zawsze” - S. Meyer "Intruz"






Autor: Stephenie Meyer
Tytuł: Intruz
Oryginalny tytuł: The host
Data wydania: 19 marca 2013
Liczba stron: 560












Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów... 

 Niby jest to książka przeznaczona dla dorosłego czytelnika, ale nie całkiem ... "Intruz" o wiele bardziej przypadł mi do gustu niż cała saga "Zmierzch" razem wzięta. 
Zaskoczyła mnie przede wszystkim tematyka, która wydała mi się niezwykle ciekawa i oryginalna. Jednak najbardziej zadziwiła mnie dojrzałość, z jaką została napisana ta książka. „Intruz” w niewymuszony sposób zmusza do refleksji i przemyśleń nad tym, co to naprawdę znaczy być człowiekiem. Czy samo ciało czyni z nas ludzi? Czy może jest to umiejętność odróżniania dobra od zła, niepoddawania się zwierzęcym instynktom drzemiącym w każdym ciele? Czy też tak jak w przypadku Wagabundy, która po latach poszukiwań znalazła swoje miejsce na świecie właśnie na Ziemi, świadomość bycia człowiekiem i docenienie tego? „Intruz” porusza także inne kwestie, takie jak nietolerancja, wyobcowanie, przemoc i nienawiść. Podczas lektury tej książki jest się nad czym zastanawiać. Nie należy ona do jednowymiarowych powieści, w których główną rolę odgrywa wątek miłosny.

„Nigdy nie wiesz, ile czasu ci zostało.”

Co nie znaczy, że takowego wątku w „Intruzie” nie ma. Tutaj Meyer zaskoczyła mnie kolejny raz. Tym razem sposobem, w jaki przedstawiła miłość jako uczucie będące w takim samym stopniu źródłem cierpienia, jak i szczęścia. Dylematy i przemyślenia Wagabundy nie są głupimi, dziecinnymi, pozbawionymi sensu refleksjami Belli nad urodą Edwarda. Bardzo łatwo było mi wczuć się w sytuację zarówno Wagabundy, jak i pozostałych bohaterów. Właśnie dlatego podczas lektury towarzyszyło mi wiele silnych emocji. Przeżywałam ją całą sobą. A pod koniec po prostu się popłakałam. Ale nie z frustracji, tak jak przy „Zmierzchu”, a z czystego wzruszenia. Historia Wagabundy niewiarygodnie mnie poruszyła i z tego powodu na pewno jeszcze kiedyś do niej powrócę.

„Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma.”

Było tu dużo postaci, bohaterów, ale moim ulubionym zdecydowanie był Ian. Na początku nie byłam do niego przekonana, przeszkadzał mi tylko. Ale od momentu gdy poparł stronę naszej Wandy, zakochałam w nim się bez pamięci. Ian jest taki troskliwy, opiekuńczy, ale potrafi taż być zły - jak każda postać w tej książce. Ale właśnie takie postacie uwielbiam i za to liczy się plus dla Meyer.

Stephenie Meyer udał się nie lada wyczyn: opisała wojnę dwóch gatunków nie stanęła po niczyjej stronie. Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Losy obu bohaterek wciągają, akcja nie jest nudna i toczy się wartko.

Książka sama w sobie jest poruszająca i pokazuje sens przyjaźni, człowieczeństwa i najważniejszych rzeczy w życiu. Miłości do drugiego człowieka, chęć pomocy innym. To wszystko jest zawarte w tych 555 stronach.


Wspomnę także o filmie na podstawie tej książki. Liczyłam na to, że ukaże walkę z najeźdźcami, walkę o przetrwanie i skomplikowane relacje między Jaredem a Mel oraz Wandą i Ianem. Oczywiście spotkał mnie ogromny zawód, bo zrobili z tej przecudnej książki typowe romansidło dla nastolatek. Kolejna nauczka, żeby nie chodzić do kina na ekranizacje. Gra aktorska (oprócz Saoirse Rosnan - Melanie) była całkiem dobra, choć nie powalała na kolana. Ale nie będę się teraz rozprawiać nad filmem, skoro notka ma być poświęcona książce. 


Moja ocena : 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz